Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2016

Dystans całkowity:1565.29 km (w terenie 198.30 km; 12.67%)
Czas w ruchu:79:54
Średnia prędkość:19.59 km/h
Maksymalna prędkość:51.40 km/h
Suma podjazdów:11370 m
Maks. tętno maksymalne:183 (99 %)
Maks. tętno średnie:145 (78 %)
Suma kalorii:51816 kcal
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:50.49 km i 2h 34m
Więcej statystyk

Kraśnik Dzień 1 - Do Janowa Lubelskiego - wyprawa z Karoliną

Niedziela, 1 maja 2016 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Pierwszy maja... poranek... Kraśnik... 

o 7:30... dostajemy śniadanie od gospodarzy :) Jajecznica na masełku... jeszcze lokalny pieróg...  Chwila rozmowy z przemiłymi gospodarzami... znowu dowiadujemy się kilku ciekawych rzeczy o okolicy... Pamięć o powstaniu styczniowym z 1863 r. jest wciąż żywe...  Wydawało by się, że tyle lat minęło, że pamięć ludzka już powinna  powoli zacierać takie sprawy, że tylko w książkach historycznych jest coś... a jednak nie... tutaj wspominają to jakby to była najnowsza historia... opowiadane z dziada pradziada... 

W końcu około 9:00 ruszamy jest chłodno - około 10 stopni, w powietrzu jeszcze sporo wilgoci... ale ryzykuję... jadę w krótkich gaciach... Kierunek Szastarka... po chwili zaczynamy się orientować ile zapomnieliśmy... w pokoju zostały moje okulary... Karolina zostawiła krótkie rękawiczki... po kolejnych kilku km wiemy, że kanapki zostały również na kwaterze...  masakra...  cóż... jakoś bez tego damy sobie radę... 

Droga do Szastarki niby łatwa, ale co chwilę pojawiają się  kolejne zjazdy i podjazdy, raz jest nam gorąco, a chwilę później zimno... 
Drogi w okolicach Kraśnika
Drogi w okolicach Kraśnika © amiga
Po drodze zatrzymujemy się kilka razy między polami bo to dla nas dość niezwykłe krajobrazy... już wczoraj na dojeździe zauważyłem, że po okolicy rozstawione są całe pola krzyży... tylko po co? Dopiero dzisiaj widzę o co chodzi... gdy przytwierdzone do nich rośliny już nieco podrosły, zaczynają się zielenić... to nie są krzyże... ;)
Las krzyży ;)
Las krzyży ;) © amiga
W stronę nieba
W stronę nieba © amiga

Droga coraz bardziej szokuje... liczyliśmy, że będzie, jedna może 2 górki i to wszystko... a tutaj góra-dół, góra-dół... i co z tego że asfalt... co jakiś czas widać znaki informujące o podjeździe 7-9%, podobnie jest na zjazdach, a myślałem, że tutaj trochę odpocznę od górek ;) Ech... Ale płasko jest chyba jedynie na części Mazowsza.... tyle, że tam są dla odmiany bagna... 
A podobno miało być płasko
A podobno miało być płasko © amiga
Pofałdowany krajobraz
Pofałdowany krajobraz © amiga
W Batorzu na chwilę zatrzymujemy się przy mapie, próbujemy coś odnaleźć w okolicy, bo mamy którymi dysponujemy są tragiczne, a kupić nie ma gdzie, mało tego mam wrażenie, że po prostu nie istnieją dobre mapy tej okolicy... 

Przy sklepie.... nieco blednę... nie mam dokumentów, portfela... masakra... próbuję sobie przypomnieć czy go brałem z pokoju...chwila zastanowienia i na bank... nie... został prawdopodobnie na stole.... cóż... od tej chwili jestem pewien, że co chwilę będę wracał myślami do pokoju... czy aby na pewno zostawiłem dokumenty i kasę w pokoju, czy jednak gdzieś coś nie wypadło...

Cóż... ruszamy dalej, zawracać nie ma sensu... ujechaliśmy już za daleko... za to w pobliżu jest punkt widokowy... postanawiamy tam odbić... oczywiście zgodnie z przewidywaniami punkt jest na górce... a w zasadzie serii górek... :) małej, średniej i wysokiej... w jedną stronę piłujemy ile sił w nogach, za to gdy wracamy tą samą drogą, można spokojnie podnieść nogi do góry, grawitacja sama załatwia za nas kolejne zjazdy i podjazdy :) To lubimy
Z górki na pazurki
Z górki na pazurki © amiga
A pomyśleć, że liczyliśmy na zero górek
A pomyśleć, że liczyliśmy na zero górek © amiga
Mały kamieniołom
Mały kamieniołom © amiga

Za Zdziłowicami postanawiamy nieco zmienić pierwotny plan podróży... pojechać obrzeżami Chrzanowa :)... i pierwsze co zauważamy to pomnik.. z gwiazdą Dawida w polu... kolejna mogiła... miejsce zabójstwa... morderstwa... zbrodni wojennej...  takich pomników, po okolicy są setki...  obejmują najczęściej okres do około 200 lat wstecz... od powstania styczniowego, poprzez pierwszą i drugą wojnę... symbolika różna... począwszy od żydowskiej, polskiej i radzieckiej... jedynie nie specjalnie widać grobów Austriaków... i Niemców... być może walec historii gdzieś się po nich przejechał...

Pomnik gdzieś w polu
Pomnik gdzieś w polu © amiga
Tuż za pomnikiem zaczyna się solidny podjazd, liczniki pokazują prędkość na poziomie 8 km/h masakra... podjazd ciągnie się i ciągnie... za to temperatura coraz wyższa, miejscami licznik pokazuje 23 stopnie... ale wiatr robi swoje...

Po drugiej stronie górki i przed kolejną naszą uwagę zwraca Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny... sporo samochodów przed nim... więc nie ma mowy by wejść do środka, trudno. jednak informacje które o nim znalazłem zaskakują... 

Wg Polski niezwykłej:
Kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny został wybudowany w latach 1872-1874 jako świątynia greko-katolicka. Rok później kościół został zamieniony na cerkiew prawosławną. Dopiero w 1919 roku cerkiew poświęcono jako kościół parafii rzymsko-katolickiej. Po koniec lat 30-tych XX wieku zostały zrzucone kopuły cerkiewne i wybudowano wieżę oraz nowy dach. Na tym nie koniec... W 1942 roku Niemcy odebrali kościół katolikom i przekazali Ukraińcom obrządku prawosławnego, którzy w tamtym czasie stanowili około 80% ludności. Dopiero po wojnie świątynia stała się własnością katolików.

Być może sam jego kształt, zwrócił naszą uwagę, bo jest jakby inny... a zawierucha wokół niego chyba dołożyła co nieco ;)
Budynek cerkwi w Otroczu został zrewindykowany na rzecz Kościoła katolickiego
Budynek cerkwi w Otroczu został zrewindykowany na rzecz Kościoła katolickiego © amiga
Górki dookoła
Górki dookoła © amiga

Zbliżamy się powoli do Janowa Lubelskiego, jeszcze krótki postój w Branwi oczywiście przy kościele...  :) chwilę później gnamy dalej... 
Wkrótce mamy wrażenie, że teren robi się w końcu bardziej płaski, górki ustępują, pojawiają się lasy... 
Parafia św. Anny w Branwi
Parafia św. Anny w Branwi © amiga

Za Krzemieniem drugim... mijając jakiegoś rowerzystę Karolina nagle odbija w prawo... na mnie... chwila niebezpiecznej jazdy... ostre hamowanie... i jakimś cudem unikamy czegoś gorszego... chwila strachu... jak nam się udało utrzymać równowagę nie wiem... Karolina ma rysę na ręce...  pojawia się krew... Apteczka została oczywiście na kwaterze... szybki przegląd plecaka... mamy niewiele... ale... w bidonie jest czysta woda, mamy chusteczki higienicznie i taśmę izolacyjną... ;) zestaw nieco nietypowy, ale powstaje tymczasowy opatrunek... 

Jedziemy dalej... w Janowie Lubelskim odwiedzamy jeden z kościołów, tym razem mamy więcej szczęścia, można wejść do środka... później zaczynamy szukać jakiejś jadłodajni...  niewiele tego jest... w knajpce która wydaje nam się atrakcyjna... trwa impreza zamknięta, chyba dla strażaków... ale okazuje się, że mogą coś podać do ogródka przy restauracyjnego... Nam to pasuje... mamy rowery na widoku...  menu krótkie :) dzisiaj do wyboru żurek i jakaś pieczeń na drugie.... bierzemy tylko drugie... :) coś do picia... i tyle... 
Jedzenie ląduje na stole może po 5 minutach... koszt całego obiadu poniżej 30 zł... z napojami dla 2 osób... :)

Wewnątrz kościoła  św. Jana Chrzciciela w Janowie Lubelskim
Wewnątrz kościoła św. Jana Chrzciciela w Janowie Lubelskim © amiga
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © amiga
Ołtarz główny
Ołtarz główny © amiga
Kościół św. Jana Chrzciciela z zewnątrz
Kościół św. Jana Chrzciciela z zewnątrz © amiga
W centrum Janowa Lubelskiego
W centrum Janowa Lubelskiego © amiga
Fontanna na
Fontanna na "rynku"? © amiga

Cóż... powolutku pora zawracać na kwaterę, przed nami tak na oko 30km... Kierunek Modliborze... gdzie postój przy drewnianych domkach i oczywiście przy kościele... 
Drewniane domy w Modliborzycach
Drewniane domy w Modliborzycach © amiga
A Kto tam jest za oknem?
A Kto tam jest za oknem? © amiga
Plebania? w Modliborzycach
Plebania? w Modliborzycach © amiga
Wewnątrz kościoła św. Stanisława w Modliborzycach
Wewnątrz kościoła św. Stanisława w Modliborzycach © amiga

Spoglądamy na mapy,  po drodze wiele nie ma jest jeden kościół drewniany i to tyle... droga nieskomplikowana, liczba zakrętów mocno ograniczona :)
Dookoła wszystko już murowane
Dookoła wszystko już murowane © amiga

Co jakiś czas zatrzymujemy się, a to przy jakimś drewnianym domku, a to przy źródełku... 
Niewiele ich zostało
Niewiele ich zostało © amiga
Zresztą on też zniszczony
Zresztą on też zniszczony © amiga
Żródełko
Żródełko © amiga

W Rzeczycy Ziemiańskiej ma być drewniany kościółek, gdy tam wjeżdżamy nic takiego nie widać, dopiero gdy pytamy się przemiłej pani  okazuje się, że kościół jest tyle, że w nieco innym kierunku, na górce, koło szkoły wśród drzew... głupio by było tam nie zajechać... więc zawracamy, odszukujemy odpowiednią drogę i piłujemy pod górkę.. 
Kościółek niestety już zamknięty... może kiedy indziej uda się wejść do środka?
Parafia pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Rzeczycy Ziemiańskiej
Parafia pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Rzeczycy Ziemiańskiej © amiga
A zobacz tam.... :)
A zobacz tam.... :) © amiga

Do Słodkowa III zostało jeszcze jakieś 13km... to te najtrudniejsze... najdłuższe 13 km... odpalam nawigację, może znajdzie coś krótszego? problemem jest to, że jest mało dróg północ południe, a za to sporo ze wschodu na zachód... i dojeżdżając do drogi nr 19... musimy mocno odbić na zachód, by później jechać na wschód... podczas gdy na przełaj pewnie zyskalibyśmy kilka km, mało tego, nawigacja twierdzi, że coś takiego jest... tyle, że wygląda to raczej na polne ścieżki, a po wczorajszych opadach może być ślisko, błotniście... chyba jednak lepiej nadłożyć trochę drogi asfaltem... tak też robimy...
Do
Do "domu" już niedaleko - widać kościół w Stróży © amiga
Droga nr 19 przed Kraśnikiem
Droga nr 19 przed Kraśnikiem © amiga

Docieramy na miejsce... jeszcze chwilę podziwiamy zachód słońca, później gospodarze zapraszają nas na kolejną pogaduchę... na gorącą herbatę... miło jest :)
Czerwone niebo
Czerwone niebo © amiga